27 października 2006

dłuuugi weekend czas zacząć

No i mamy piątek...super tydzień w ogóle:) dużo różnych spraw udało się pozałatwiać, wykorzystać świetną pogodę...bosko tak sobie spacerować brzegiem Dunaja albo po historczynym centrum, kiedy słoneczko tak miło przygrzewa...wydaje się jakby był wrzesień a nie prawie już listopad...milusio...
ale my wracamy do domu na tydzień...bardzo brakuje nam bliskich ludzi i miejsc..cieszymy się..
ale jeszcze jutro będziemy się z Asią bawić w przewodników po Blavie..bo przyjeżdżają jej rodzice oraz mój tato i brat...ciekawe jak wyjdzie:)
aha..
chciałabym oznajmić wszystkim zainteresowanym( a było ich sporo, a nagle słuch zanikł), że zapraszamy do nas w odwiedziny...jeśli macie karimatę i 110 koron na nocleg, to u nas jest w izbie miejsce..a jeśli braknie, to Bratysława nocą też jest piękna...od 5 listopada będziemy tu już prawie do świąt...tak wiele osób się zapowiadało i jakoś wszyscy milczą...a i tych, którzy się nie zapowiadali zapraszamy...macie czas żeby się zastanowić...albo się nie zastanawiajcie tylko pakujcie wsiadajcie w pociąg i jazda:)
póki co znikamy...ale jak zawsze z utęsknieniem czekamy na Wasze wpisy:)
buziaki for @ll:*

25 października 2006

Środa... czyli środek tygodnia...

Witamy wszystkich :)

Dzisiaj dzień pełen wrażeń... udało nam się pozałatwiać dużo ważnych i mniej ważnych spraw... typu: wymiana pościeli :) wypożyczenie książek :) zjedzenie obiadku na stołówce (szczególnie na stołówce przyciągamy samych przystojniaków ;)) :) wizyta na policji (tam z kolei obsługiwał nas ciekawy, młody pan policjant...) :) wizyta na poczcie, żeby zapłacić za akademik :) wizyta w księgarni, żeby kupić 6 książek :) i tak dalej i tak dalej...

Potem kawunia kochana w domu i znowu na miasto... :) a tam - jak zwykle: można spotkać nietuzinkowych ludzi...

pan na rowerku robi sobie przystanek przy Dunaju:











dla zainteresowanych: pomnik "Hollyho":














I jeszcze my przy moście:


















Potem oczywiście wypad do Tesco, a tam starcie oko w oko z "Szaloną Katką", jak nazywamy jedną z kasjerek... Katka jest chyba chora, cierpi chyba na taką przypadłość, która nazywa się 'natręctwo', czy jakoś tak... :) Przy wydawaniu z banknotów układa pasjansa i mówi jakimś nieludzkim głosem... Ogólnie stwierdziłyśmy, że w Bratysławie jest masa takich dziwnych ludzi...praktycznie na każdym kroku coś... ;)
no to by było na dzisiaj wszystko :) jutro Agata pisze, bo mnie się literki przestawiają zbyt często i potem się muszę denerwować...

ps. do Maćka: wiemy, że jesteś zapracowany, ale coś nam obiecałeś! :>

pozdrawiamy!

a&a

23 października 2006

poniedziałek..

dzisiaj dzień pełen zajęć..i choć tak bardzo rano się ruszać nie chciało, to warto było, bo zajęcia tu są bardzo interesujące i miło upływają...chociaż czasem denerwujące jest,że Słowacy to tacy służbiści i że zajęcia zawsze trwają bite 1h i 35(nie wiem czemu mają 5 minut dłużej niż my)...ale z drugiej strony podziwiam ich za świetne przygotowanie, podejście do studenta i umiejętność zainteresowania przedmiotem:)
a tak poza tym to byłam dziś w księgarni...zobaczcie, co m.in. sobie kupiłam:



właśnie przed chwilą robiłyśmy zadanie domowe na jedne z 3 zajęć, jakie mamy jutro z panią P. (yes,yes,yes;))..miałyśmy dokończyć słynne słowackie przysłowia..(oczywiście ściągnęłyśmy wszystko z netu)..w ogóle to na tej stronce są świetne przysłowia...
jedno nawet przeinaczyłam przypadkiem...ale nie powiem jak(kto bystry albo słowacysta albo "jeśli głodnemu chleb na myśli" się domyśli)..powiem tylko,że zmieniłam:
"Daj čudákovi hospodu , ešte ťa vyženie z domu."
.....
a i pamiętajcie...co cztery głowy to nie jedna
a tak ponadto to Asia robi wspaniałą jajecznicę (normalnie muszka nie siada)...mniam mniam:)

22 października 2006

:)))



Dziś tylko zdjęcia, które mówią same za siebie... bo nie chce się nam pisać :)

21 października 2006

sobota..




Niebo dzisiejszego wieczoru jest tak piękne:)...a w ciągu dnia słoneczko znów pieszczotliwie nas ogrzewało ...taką jesień lubimy:)
dziś dzień relaksująco-porządkowy..
wczoraj jednak, pod wpływem chwili i dobrego nastroju ;) zrobiłyśmy wypad
na dicho...hihi...towarzystwo było międzynarodowe i zabawa ogólnie fajna..
chociaż DJ to trochę bez wyobraźni jest..ale to nic..
nie wiemy tylko z Asiutkiem, dlaczego tylu Słowaków to geje;/ ech...
nawet w gazecie o tym piszą(a więc nasze obserwacje były trafne;)):



no i tych,których my przyciągamy na parkiet, to albo małolaty albo jacyś naprawdę niewydarzeni goście;/...czarownice z nas, hehe;)
dobrze,że były ziomki z piętra, cziże Włosi,Francuzi, Niemcy...całkiem sympatyczni ludzie...
także ja bawiłam się super..Asiutek też, do momentu jak Dj już zaczął przesadzać z dziadowizną;/ i dopóki nie wpieniłam jej trochę...ale wszystko dobrze się skończyło..
dziś zapowiada się gruszkówka z sokiem i kolejny wypad do Casey;)
w ogóle to rządzimy cały dzień, Rumunki gdzieś wcześnie wyszły i jeszcze nie wróciły(może w soboty pracują albo coś, tydzień temu było identycznie;))..a Iza wybyła do Wiednia na wycieczkę...trochę nam smutno,że dziewczyny nie powiedziały nam wcześniej, że jadą, bo też mamy ochotę na taki wypad..no ale wybaczamy i rozumiemy podjęcie decyzji pod wpływem chwili..
a tak poza tym to szara rzeczywistość..pranie, sprzątanie, gotowanie...yy..to ostatnie to może za dużo powiedziane;)spagetti z puszki i makaron tesco;)..ale dobre było dobre;)
Asia ściągnęła jakieś odcinki Magdy M., więc pewnie zaraz oglądać będziemy..no i tak nam mija sobota;)
pozdrówki dla Wszystkich..

a Gosi L. wszyscy śpiewamy dziś sto lat, sto lat...żyj nam zdrowo i szczęśliwie Gosiu!Wszystkiego najlepszego!

20 października 2006

Piątek...tygodnia koniec i początek...















































Ahoj wszystkim! :)

Dzisiaj byłyśmy nareszcie w Botanickej Zahradzie :) że tak se tę nazwę spolszczę ;) Zrobiłyśmy sporo fotek. Wstęp normalnie dla studentów kosztuje 20 koron, a my sobie weszłyśmy za darmo, udając że nie rozumiemy co znaczy pokladňa... :P Przeliczając: za 20 koron można kupić dobrą książkę... jest to pół bagietki z szynką lub 2/3 bagietki - w zależności, gdzie się ją kupuje...pół obiadu, dwie czekolady z Tesco i pół taniego wina (jesli wino nazywa się "Sladké dievča" to trzeba jeszcze dorzucić 5 koron, ale ma się za to 1,5 litra :) ) :D więc nie ma 'hehehe' :] My pijemy tylko porządne trunki... ;) takie z 'wyższej półki'
Dzisiejszy dzień mógłby być stracony, bo nie spotkałyśmy włoskiego małżeństwa na stołówce, ale sp
otkałyśmy na mieście panią P. i od razu się nam humor poprawił :))))))))))) Aaaa! Jadłyśmy dzisiaj taki dobry obiadek, że same nie umiemy się nadziwić aż do teraz... :) Miałyśmy iść dzisiaj na dicho, ale Agatka źle się czuje... więc może jutro skoczymy :) Potem byłyśmy na Starówce, w księgarni, gdzie Agata zapomniała zabrać z półki książki, które chciała kupić (he he he ;P) no i to by było na tyle... w sumie nic ciekawego się nie dzieje :) dawno nie miałyśmy żadnych śmiesznych przygód... Jak Wam się podobają zdjęcia?














pozdrawiamy i do następnego posta...

a&a



to zdjęcie zostawiłam na koniec... żeby pokazać prawdziwe oblicze Agaty... he he he :)




19 października 2006

Czwartek... 19-go... asiutek ma 22 lata i miesiąc ;) :P


Dzisiaj byłyśmy w Galerii Miejskiej:)




No i oczywiście w Tesco:
(bez komentarza):

18 października 2006

boro boro

oj nie nie...cieniutkie sweterki i spódniczki, przyjemnie grzejące słoneczko to już chyba wspomnienie lata...a te fotki to wspomnienia z minionego weekendu...
trzeba przyznać, że trochę się rozleniwiłyśmy, jeśli chodzi o pisanie bloga...
ale nam też jest smutno, że nikt nie pisze nic do nas, mamy wrażenie, że nikt tu nie zagląda..poza
naszymi ziomalkami Gosią, Dominiką, Izą- dzięki dziewczęta, na Was zawsze można liczyć:)
a u nas jakaś stagnacja...szkoła, tesco, domek...zrobiło się zimnawo i nie chce nam się nigdzie bujać...
jeśli chodzi o uczelnię, to z dnia na dzień przekonujemy się, że tutejsi wykładowcy, niezależnie czy to prof. czy mgr, ale praktycznie wszyscy, z którymi mamy do czynienia to świetni fachowcy i ludzie..i cieszymy się, że możemy porozmawiać sobie sam na sam z osobami, które znaliśmy wcześniej tylko z tego, że napisali książki, z których korzystamy...
pierwsze dni tygodnia zawsze mamy najbardziej obfite, jeśli chodzi o ilość zajęć, dlatego jak przychodzimy do domku to już nic nam się nie chce..oprócz kontaktu z ludźmi...
ostatnio często bywamy na skype...jeśli ktoś posiada,a ma ochotę z nami pogadać, to nazywamy się : "asiaiagatavblavie"
no to tyle...może jutro wydarzy się coś ciekawszego...przeca mamy zajęcia z panią P.:d...i wybieramy się też na jaką wystawę malarską;)
ps.dzisiejszy dzień nie był stracony,bo na stołówce spotkałyśmy Włocha;)

15 października 2006

I znów kończy się weekend...

Wczoraj byłyśmy na obiedzie w jadalni DRUZBA, ale niestety nie załapałyśmy się już... Zdecydowałyśmy się na wypad do Slovak Pubu... a oczywiście, gdy wracałyśmy z jadalni... (i teraz pytanie za 100 punktów) kogo spotkałyśmy na korytarzu??? Bravo! :]:]:]
W Slovak Pubie czekałyśmy jakieś 20 minut, żeby nas ktoś obsłużył... ale opłacało się... jadłyśmy bryndzove halusky z piwkiem...mniam :)
Aha jeszcze wcześniej, zanim weszłyśmy do Slovak Pubu, Agata uzmysłowiła mi, że właśnie przeszłam obok pana Mariana Vargi :) (dla niewtajemniczonych- pan Marian Varga to wybitny słowacki kompozytor...ogólnie MUZYK), no to wpadłam na pomysł, żeby zrobić mu zdjęcie, ale już sobie poszedł... i nie zdążyłam... zrobiłam tylko takie:
zadedykowane Maćkowi (Maćku, specjalnie dla Ciebie)















potem poszłyśmy zobaczyć z bliska i sfotografować Pałac Prezydencki (wreszcie po niecałym miesiącu): i oto widać (Dominiko!), jakich MY MĘŻCZYZN PRZYCIĄGAMY:



















nazwałyśmy te zdjęcia : Prezydent Republiki Słowackiej przed swoim Pałacem... :D:D:D






























Wieczorem zaplanowałyśmy wypad do dyskoteki... Po dłuuuugich poszukiwaniach (i wizytach w różnych częściach miasta), w asyście dwóch "wstawionych" koleżanek, wylądowałyśmy w dyskotece mieszczącej się za tak zwanym "winklem", bo bardzo blisko Druzby...ale nie żałujemy tych 40 koron wydanych przy wejściu... bo było ZAJEBIŚCIEEEE nie wiem jak Agata, ale ja się wytańczyłam za wszystkie czasy ha ha ha :P :)


(nie wiem czemu ten ostatni akapit jest podkreślony, ale już nie mam czasu, żeby to zmienić...)

pozdrawiamy!
a&a

14 października 2006

Sestriczka z Kramarov....

Wczoraj wypuściłyśmy się z Asiutkiem w odleglejsze partie Blavy..szukamy bowiem jakichś niedrogich noclegów dla rodzinek, bo chcą nas odwiedzić:)...niestety jest ciężko z tym..
ale wyprawa ciekawa, zahaczyłyśmy o słynne Kramary i inne, bardziej przestronne, większe i fajniejsze Tesco;)
a tak poza tym to ja walczę z przeziębieniem,a Asia mi pomaga w tym;) dlatego zamiast wieczorami wychodzić gdzieś, siedzimy w swoich wyrkach i oglądamy filmy, tudzież kabarety....
a...jeszcze wczoraj furorę zrobił filmik,którego na maila dostałam:
http://igor.wrzuta.pl/film/4dsxMhCsep/super_partia

oj,co się w tej Polsce dzieje;)


pozdro600


p.s. od asi... zdjęcie pierwsze z dedykacją dla pewnej osoby :) he he he

11 października 2006

Wycieczka po Bratysławie...

Dziś uczestniczyłyśmy w spotkaniu zorganizowanym dla studentów, którzy są w Bratysławie w ramach programu Socrates/Erasmus... mieliśmy spotkanie z Vice-Rektorem :)











bardzo miły Pan... :) W auli Univerzity Komenskeho czekały na nas plecaczki z suwenirami :)))) nie spodziewałyśmy się takiego przyjęcia. .. na każdym plecaczku była karteczka z imieniem i nazwiskiem... a w środku słownik angielsko-słowacki, przewodnik po Słowacji... mapa Bratysławy... bidon :) długopis... koszulka z logo Uniba.sk... chustka na głowę :) :) :) i takie tam pierdoły inne... :) byłyśmy zaskoczone... potem był lunch w stołówce... mniam:) następnie miała się odbyć wycieczka po Bratysławie... myślałyśmy, że będzie to piesza wycieczka, a wpakowali nas do autokarów :) he he he. Byłyśmy znowu na Devinie...i mamy parę fotek:





























Byłyśmy również na Slavinie:
<--------------










Potem była jeszcze przejażdżka na HRAD, ale to mamy już w małym paluszku... :) więc zwiałyśmy... ;) musiałyśmy wpaść na pocztę, załatwić jeszcze parę rzeczy... no i zmęczone wreszcie wróciłyśmy do domu...to by było na tyle...


aha... no i pierwszy raz opuściłyśmy wykład...z powodu tej wycieczki... :)

pozdrowienia

a&a

10 października 2006

a Rumunki palą zioło...

jak wyżej... :) to taka informacja na koniec dnia... :) wybadałyśmy to dneska :)

już wiemy czemu z nami nie gadają... bo się boją, że musiałyby się podzielić... :) ha ha ha

nieformalnie;)




przesyłamy świeżo zrobione fotki z naszej "izby" po małych zmianach...przywiozłam z domku kilka plakatów (dzięki Krzysiu i brat) i dzięki temu wygląda tu już przytulniej...no i dzięki laptopowi jest jakieś życie, bo jest skype, gg, muzyka, radio, filmy, telewizja interaktywna...heh teraz to już w ogóle chyba z domu nie będziemy wychodziły;) Asia się śmieje,że takie byle jakie zdjęcia dajemy na bloga..wcześniej takie dostojne na fontannie np.:) a tu w dresie i kapciach..heheh..ale tak właśnie wyglądamy "nieformalnie"no i tylko takie foty aktualnie posiadamy...nie no myślę, że jak przeżyjemy ten pierwszy zachwyt spowodowany faktem posiadania dostępu do świata bez konieczności gniecenia się w mało kameralnej, dusznej sali komputerowej, to na nowo zaczniemy odkrywać Bratysławę...w sumie to to,że w tym tygodniu jeszcze nic fajnego nie zrobiłyśmy wynika też z faktu, że miałyśmy i wczoraj i dziś kupę zajęć i spraw do załatwienia...
za to jutro zapowiada się ciekawie.. jako studenci zagraniczni mamy jakieś spotkanie oficjalne, lunch, spacer po Bratysławie...obadamy jak będzie...
dziś przeżyłyśmy z Asią fascynujące 4,5 h z panią P.....zastanawiamy się, czy ona kiedyś milczy...może jak śpi?ale ona nawet,gdy włączyła nam film, to mówiła i mówiła ciągle...i to mimo niedyspozycji gardła!zakręcona kobieta;)
a..dziś udało mi się nawiązać nić porozumienia z Francuzem, który siedzi obok na zajęciach...jak się okazuje języka słowackiego można się nauczyć poprzez "priatel'ky- Slovenky" i tylko tym sposobem..ale widać sposób skuteczny, bo świetnie mu idzie...a drugi Francuz dzisiaj robił wszystkim fotki...na 1 plan oczywiście wbiła pani P.;) ze swoim uroczym uśmiechem...hihi...musiał bowiem mamie wysłać jakiś dowód na to, co robi na Słowacji;)że niby się tu uczy...
a Chinka dziś zamiast użyć słowa "odvodit' " powiedziała "odvodnit' "...i wszyscy Słowacy się śmiali...
a my też robimy kupę błędów....albo pani P. błędnie nas rozumie... tzn. zawsze czegoś nie dosłyszy i jest bardzo śmiesznie :)

pozdrawiamy "czytaczy" hihi

a&a

7 października 2006

dobrze w domu być....

napiszę krótko:wszędzie dobrze ( a w Bratysławie naprawdę cudownie i wspaniale), ale w DOMU najlepiej...nabieram nowej energii, odpoczywam w gronie najbliższych..to najważniejsze:)
szkoda,że tak krótko..ale nawet na chwilę warto przyjechać:)
odezwiemy się z Asiutkiem w poniedziałek:)

6 października 2006

Weekend bez Agaty....

No i minął pierwszy z trzech dni bez Agaty... Jakoś tak smutno...samemu trzeba iść na internet ;) (dziś nie spotkałam Włocha :D...a każdy wie, że dzień bez przypadkowego spotkania z Włochem - dniem straconym ;P), samemu do Tesco...samemu na winko do dziewczyn dziś wieczorem... ;)
i nawet nie spałam długo!!! wstałam jak zwykle... czyli wcześnie ;P hehe :) Iza poszła na zajęcia, więc zrobiłam w spokoju milion rzeczy, na które w ciągu tygodnia nie ma czasu i chęci, bo wiecznie gdzieś łazimy ;P

Wracając do wyjazdu Agatki... widać, że opłaca się jechać pociągiem... Agata widziała na stacji w Bielsku dziewczyny, które do Polski wracały stopem w czwartek rano hahaha :D chyba im z leksza pomysł nie wypalił :)

Dziś nie będzie zdjęć, bo Agata wzięła aparat do domu, aby "zgrać" zdjęcia na cedeczko:) a mamy ich już niemało ;P no i posta nowego nie będzie, bo w weekend nie będę miała dostępu do netu, ale liczę na Agatkę, że coś napisze...

No to trzymajcie się ludki! :) i zbierajcie w weekend siły na nowy tydzień... :)

i napiszcie też jakiegoś maila od czasu do czasu! Zwłaszcza Ty Maćku! czekam na maila zwrotnego! :] buziaki papa

asia (dziś bez Agaty...)

5 października 2006

...



No i nasz "skolsky tyzden" dobiegł końca...mamy weekend..
tym razem rozstajemy się z Asiutkiem(co prawda ona mówi,że będzie tęsknić, ale ja tam wiem,że się cieszy,że będzie mogła wreszcie ode mnie odpocząć..i bez stresu sobie pospać rano;))...Asiek zostaje w Blavie i wybiera się w sobotę na oficjalną imprezę dla studentów Socrates-Erasmus w Bratysławie..ja jadę do domciu:)wreszcie:)..chociaż sama perspektywa jazdy pociągiem tyle godzin mnie przeraża...

u nas w sumie spokojnie..w tym tygodniu nam wypadło trochę zajęć, więc jakoś szybciochem to zleciało...miałyśmy też jak zwykle drobne przygody;)
wczoraj zacięłyśmy się w windzie...jechałyśmy z parteru.. winda stanęła sobie na 3 piętrze, otworzyły się drzwi..po chwili zamknęły i już nie ruszyła...stoimy sobie, myślimy..aż w pewnym momencie Słowak, który z nami jechał w tej windzie zabrał się do otwierania masywnych drzwi..(my miałyśmy bowiem wrażenie,że winda się porusza..co prawda zdawało się trochę długa ta "jazda"z 3 na 4 piętro, ale co tam (blondynki))...ten pan uratował nam życie..nie wiem,co byśmy zrobiły, jakbyśmy tam same wtedy były...a teraz przynajmniej już znamy patent na zaciętą windę..nie wiem tylko czy mamy tyle siły,by otworzyć drzwi...

a wczoraj przeżyłam szok..ktoś puka do drzwi..myśłałam,że jakaś koleżanka Rumunek albo Adriana albo nasze dziewczyny..a to był fecet..o ciemnej karnacji..Portugalczyk...który po angielsku zaczął wypytywać o jakiegoś Marcela czy Michała, który niby tu mieszka, bo ma ochotę z nim pograć w piłkę nożną(albo też chce się zapisać do jakiejś drużyny futbolowej)...mhm...zdębiałam...i moim kaleczonym angielskim odpowiedziałam,że tu tylko dziewczyny mieszkają...

poza tym...nasi sąsiedzi z dołu coraz rzadziej puszczają naszą ulubioną piosenkę w stylu rumuńskie disco-polo,którą w zeszłym tygodniu puszczali na okrągło po nocach...stęskniłyśmy się za nią...chyba pójdziemy spytać co się stało...i jaki jest tytuł owej piosenki,bo strasznie nas to intryguje...i pragniemy ją mieć w swojej muzycznej kolekcji..

i jeszcze jedna przykra, nieprzyjemnie pachnąca i wstydliwa sprawa..głupio nam o tym mówić, bo to może ka(a/i)blowanie...ale nasze koleżanki Rumunki nie sprzątają za sobą w toalecie...załatwią sprawę i zostawią to lub tamto w muszli...albo na podłodze...a fuj...co mamy z nimi zrobić?

a teraz przyjemniejsze sprawy...Blava po zmroku(zdjęcia abstrakcje robione przez fotografów amatorów-dlatego abstrakcje);)