W piątkowe rano,wraz z Asiutkiem i Tygryskiem wybraliśmy się do stolicy Węgier, luksusowym żółtym busem Student Agency:), w którym spotkało nas wiele niespodzianek:),ale to mało ważne, bo w Budapeszcie czekała już na nas Adrianka, która dokładnie nam zaplanowała zwiedzanie miasta...W ciągu tych niecałych dwóch dni obejrzeliśmy mnóstwo pięknych miejsc, zdążyliśmy się zakochać w Budapeszcie, Węgrach i ich języku...Adrianka była cudną przewodniczką i organizatorką, dzięki niej zwiedziliśmy miejsca, których normalnie turyści nie mogą odwiedzać, np. bibliotekę uniwersytecką, gdzie studenci w warunkach iście królewskich, jeśli tak to mogę nazwać, studiują...w takim otoczeniu to aż chce się uczyć...poza tym spaliśmy w całkiem fajnym miejscu za malutką cenę...jeździliśmy metro, megadługim tramwajem i mikrobusikiem...na zamek wjeżdżaliśmy zabytkową kolejką...byłyśmy na wyspie i widziałyśmy miasto nocą, jadłyśmy węgierską kolację w restauracji,w której pracował Polak..
mhm...można by pisać i pisać, tyle się wydarzyło w ten weekend...ale wolę chyba jednak pokazać...to tylko mały wycinek,ale zawsze...

w Peszti...przy Dunaju...

Bazylika robi wrażenie..swoim ogromem i pięknem zewnętrznym i wewnętrznym..

taką kolejką wjeżdżaliśmy na Zamek:)

paputki przed nowym budynkiem Teatru Narodowego...niby nowy, ale mnóstwo tu symboliki po starym, który został zniszczony w czasie 2 wojny światowej..

;)

widok na Peszt..

:*

dziewczęta w metrze

na terenie zamku

widok na Budę..niestety tylko wycinek..

to jedno wieluuuuuu pomieszczeń biblioteki uniwersyteckiej...uczyć się w takich warunkach to rozumiem..

a to też na terenie biblioteki..

to nie żart..to wizytówka jednego z budapesztańskich prawników..

tu też są fajne cile;)