W tym tygodniu lenistwo się skończyło...no tak trochę;)zaczęły się zajęcia i już mamy kupę zadań domowych;)ale,że sobotę przychodzi nam spędzić samotnie (bo Asik i duża część ekipy pojechała do Wiednia na wycieczkę...a my spłukane i już tracimy nadzieję,że dostaniemy od pana Socratesa jakieś pieniądze choćby na akademik siedzimy tu), to może ponadrabiamy zaległości uczelniane...tak sama w to nie wierzę;)
W tym tygodniu również okazało się, że tłusty czwartek na Słowacji wypada we wtorek...i że w ostatni dzień karnawału nie ma co iść do Casey...spędziłyśmy tam całe pół godziny bez możliwości jakiegokolwiek ruchu...było jak w puszcze sardynek..albo gorzej...i tyle nam było z ostatków..ani dobrego pączka, ani śledzia ani nawet zabawy...
w sumie to tutejsi ludzie chyba mają dobre zdrowie,bo po ostatkach, w środę popielcową na kościele u Kapucynów było tyle ludzi,że się nie dało wejść do środka...a jak ktoś wszedł to już chyba nie wyszedł,bo nie wiem jak mógłby się tam poruszyć....
no i tak nam bez sensacji, powoli przeleciała większość tygodnia...a może jeszcze godne uwagi jest to, że na nasze piętro wprowadziło się 5 Słowaków, jeden nawet zdążył się w Gosi zakochać i nie przeszkadzało mu, że biedna jest chora i smarka mu nad uchem i w piżamie siedzi przez większość dnia..nawet amerykański film polskimi napisami mu nie przeszkadza;)
a i do naszej bunky, do pokoju Mihaeli wprowadziły się dwie Bułgarki w czwartek wieczorem...no póki co ciężko cokolwiek o nich powiedzieć...podpadły trochę hasłem,że dywan jest strasznie brudny i że trzeba go wyczyścić..podczas,gdy Mihaela go czyściła przed ich przyjazdem;/ no i dalej się nie rozpakowały,bo tu brudno...halo,to może najwyższy czas coś z tym zrobić?
no dobra ale mniejsza z tym...to tak w skrócie od pon. do czw.
A piątek...był naprawdę wyjątkowy i taki, który się zdarza bardzo rzadko...ze względu na wyjątkową osobę, z którą go spędziłyśmy i ciekawe miejsca, które odwiedziłyśmy pierwszy raz w życiu
Przyjechała do nas nasza znajoma z Trnavy- Adelcia...co prawda nie tak do końca do nas, ale po kolei...
Adelkę poznałyśmy przez internet...hmm..może nic oryginalnego...jakiś miesiąc temu...to ona znalazła mnie na generacji gg...początkowo myślałam,że to Polka pracująca na Słowacji, bo zaczęła do mnie mówić czystą polszczyzną...ale jak się okazało jest Słowaczką, która sama w ciągu 5 lat nauczyła się mówić po polsku, ma w większości polskich przyjaciół, no i trzeba powiedzieć otwarcie,że kocha Polskę bardziej niż swój kraj...no i ma powody niestety, bo Słowacy w jej problemach niewiele jej pomogli..nie może liczyć na większość tych, których zna...
Adelka przyjechała na kurs komputerowy do Związku Niewidomych w Bratysławie...a tak poza tym zaczęła walkę o swoją przyszłość, o to, by mogła się uniezależnić od rodziców, znaleźć swoje miejsce na tym świecie i zacząć wszystko od nowa...Już przez skype można było odnieść wrażenie,że jest to ciepła i pełna energii osoba...podczas tej rozmowy poznały się również z Asią...
no i nie myliłyśmy się..nasze spotkanie było wyjątkowe:)
najpierw udałyśmy się do "Domu dla każdego"...Adela liczyła,że mogłoby to być przejściowe miejsce zamieszkania dla niej...bo ma bardzo skonkretyzowane plany jeśli chodzi o swoją przyszłość....chciałaby zamieszkać gdzieś w Polsce oczywiście:)
dom znajdował się na jakiś peryferiach..okolica mało ciekawa..i ludzie tam też niestety...głównie margines, ludzie ulicy,narkomani,którzy tam przechodzą resocjalizację...pierwszy raz z Asią byłyśmy w takim miejscu...wspólnie stwierdziłyśmy,że to nie miejsce dla niej...ale dzięki tej wizycie dostałyśmy namiary na pewną panią kurator, która pomaga wszystkim...po krótkim odpoczynku nad Dunajem, udałyśmy się do Urzędu spraw socjalnych na spotkanie z nią...i widać,że babka jest konkretna... i że pomoże:)
a potem gościłyśmy Adelkę u nas..cieszyła się, że tu tak wiele Polaków i że może sobie z nimi swobodnie porozmawiać o wszystkim:)
no i po miłym spotkanku trzeba było odwieźć naszą koleżankę na kurs..smutno trochę...ale na pewno się jeszcze zobaczymy..może nawet za chwilę...:)jesteśmy bardzo szczęśliwe,że mogłyśmy ją poznać..bo dzięki niej zaczęłyśmy inaczej patrzeć na świat, na swoje problemy,które czasem tak naprawdę nie są żadnymi problemami...i zrozumiałyśmy,że trzeba się zawsze uśmiechać do życia:)dziękujemy Ci Adelcia:)