21 maja 2007

Zbliża się koniec...

Zbliża się koniec naszego pobytu w Bratysławie, ja wyjeżdżam 27.maja wieczorem, Asiutek 6 czerwca...
Staramy się te ostatnie chwile jeszcze jak najlepiej wykorzystać..
Najważniejsze,że zdałyśmy sesję..a nie było wcale łatwo..mnóstwo stresów, egzaminy takie naprawdę..w sumie od początku maja do 18 było ciężko..ale to już za nami,jeszcze tylko kilka wpisów jutro i można jechać do domu spokojnie:)
no a od czwartku się byczymy..leżymy na trawce przed budynkiem albo włóczymy się po mieście, jemy lody, pijemy colę i śmiejemy się...
W sobotę był tu dzień otwarty muzeów i galerii i obleciałyśmy chyba wszystko, co się da tutaj...Muzeum Zegarów, Muzeum Historyczne na zamku, Miejskie Muzeum- Muzeum Zbroi, Pałac Palffych i Mirbachov Palac, Muzeum Farmacji, Galerię Miejską i Narodową, Muzeum Narodowe....niektóre wystawy ciekawe,inne nudne, niektóre co najmniej dziwne...ale warto było...tylko na Muzeum Żydowskim się zawiodłyśmy...do 19 mieli szabat, więc zamknięte..a potem tyle ludzi wbiło, że nie można było tam oddychać, a co dopiero poruszać się, więc odpuściłyśmy..
aha na wystawie poza eksponatami i obrazami byli ciekawi ludzie..i oto mała zagadka...jakiej płci jest osobnik na zdjęciu poniżej:












Odpowiedź chyba nie jest taka łatwa,co?













a tu my przed Galerią Miejską...papugowane zdjęcia;)














a tu widok na część Bratysławy z Wieży przy Michalskej brane

Po dniu muzeów przyszła leniwa niedziela...którą spędziłyśmy po części z Adelcią, bo odwiedziła nas znów..była u nas również w piątek, miło było bardzo..szkoda tylko, że tak krótko..ciekawe, kiedy znów się spotkamy i gdzie?może tym razem w Polsce, ona tak bardzo chce tam przyjechac...

a dzisiaj wybrałyśmy się na podbój Kamziku...to najwyższa górka w Bratysławie, z której widoczna jest wieża telewizyjna...widać ją prawie z każdego miejsca w Bratysławie,a nigdy wcześniej tam nie byłyśmy..no i nie obeszło się bez przygód...bo na Kamzik można wjechać kolejką linową..nie planowałyśmy tego, ale wysiadłyśmy na przystanku, który tak też się nazywa ("Kolejka linowa"), bo stamtąd da się wejść też pieszo...no i nie potrafiłyśmy znaleźć tej kolejki;)pobłądziłyśmy po lasach i polach..swoją drogą piękna okolica..no i w końcu zawróciłyśmy..jak się okazało kolejka była naprzeciw przystanku, tylko trochę skryta w gąszczach..nieczynna oczywiście..szłyśmy tam sobie pod wyciągiem krzesełkowym...ale fajowo było..ostatecznie dotarłyśmy bez żadnych oznakowań ani drogowskazów..czyli aż tak źle z nami nie jest..hihi












no i tak właśnie wygląda Kamzik...









a tak wyglądamy my dziś i po prawie rocznym pobycie na Słowacji...czy mniej czy bardziej korzystnie, to nie nam oceniać..w każdym razie na pewno z bagażem ciekawych doświadczeń, nową przyjaźnią i mnóstwem innych rzeczy o których wiemy tylko my, czyli Asiutek i Agatka

5 komentarzy:

asik pisze...

ake fajn'e focięta :D wrrr....

Unknown pisze...

aaa siostra wraca do domu... szajse ;)

Anonimowy pisze...

Ale wredziol z Ciebie - powiedziała Twoja siostra... ja bym se ją zostawiła tu jeszcze, a ona tak bardzo chce już wracać do domu... więc nie narzekaj :) będzie Ci obiadki gotowała, powinieneś się cieszyć :)

pogarda jak wilk hrrr :) pisze...

kutwa. jak to szybko zleciało. jak wilk :( buuu. ja nie chce wyjezdzać...

Anonimowy pisze...

Dobry wieczorek moje Kochane :-):-* wiem, wiem, jestem okropny, dawno już nie gościłem na Waszym blogu i zamiast jak zawsze komentować na bieżąco, wykazałem się daleko posuniętym lenistwem.. No ale chyba okażecie choć trochę serca Tygryskowi - koty, jak wiadomo, są z natury swej leniwe.. :-) Poza tym muszę się jeszcze poskarżyć, że w pracy ostatnio nie dają mi żyć, i nie chodzi mi tu nawet o zakres wykonywanych obowiązków (choć w piątek na przykład usłyszałem, że w ciągu 2 miesięcy nieobecności mojego chlebodawcy mam stać się ekspertem od Excela i PowerPointa - zapomniał tylko zająknąć się cokolwiek na temat tego, kto mi zapłaci za takie szkolenie).. No ale dosyć o marudach, zwanych dla niepoznaki szefami.. :-) Na początek najważniejsze - gratuluję Wam obydwu zaliczenia sesji słowackiej, która bądź co bądź tym razem była o wiele bardziej harcore'owa niż ta polska, szczególnie kiedy sobie przypomnę Wasze "doniesienia z frontu" oraz niejednokrotnie pojawiające się problemy z dotarciem do niektórych wykładowców (czy to jest kurde jakaś ich międzynarodowa choroba zawodowa, czy co??) Ostatnie wiadomości na temat ocenek od Pani P. otrzymałem dziś po południu i jedyne, co mógłbym powiedzieć, to że jestem z Was ogromnie dumny i podziwiam Was za takie wyniki - jak człowiek czasem sam spojrzy w te swoje nieszczęsne cenzurki, to aż wstyd indeks otwierać.. ;-) Buziaki dla Was na zakończenie sesji, na opustoszałej ulicy Żytniej na pewno będzie już łatwiej :-* Wasze zdjęcia z wyprawy na Kamzik.. Są przeurocze :-) A tak na marginesie, to gdy zerknąłem sobie później na podrzuconego mi przez Agatkę linka na temat tego miejsca i przyjrzałem się zamieszczonym tam zdjęciom, nie mogłem pozbyć się nieodpartego wrażenia, że spoglądam na Czantorię.. Poważnie, ta kolejka linowa, ścieżka pod nią i w ogóle.. Podziwiam Was zresztą, że w takich ładnych, ale co tu dużo ukrywać niezbyt "górskich" butach wdrapałyście się na szczyt.. :-) Ale skoro Słowacy to mistrzowie kamuflażu dolnych stacji kolejek, które i tak są w remoncie..
Co do końca Waszego pobytu, to jak sam już tu kiedyś napisałem - wszystko kiedyś musi się skończyć, nawet te najprzyjemniejsze i najciekawsze przeżycia. I chyba nie ma czego żałować - zobaczyłyście naprawdę sporo fajnych miejsc, przeżyłyście mnóstwo miłych chwil i chyba nie ma sensu myśleć, że można było więcej - ważne jest to, co pozostałe z takiego pobytu nie tylko w naszych umysłach ale przede wszystkim w naszych sercach.. Na pewno warto było, w końcu siedząc w sosnowcu nie dałoby się poznać wszystkich tych ludzi, urządzić sobie tyle fajnych wycieczek za w sumie niewielkie pieniądze a ponadto ta nuda wiejąca z zajęć, na których frekwencja bądź co bądź nie bywa ostatnimi czasy zbyt wysoka.. ;-) Co prawda nie wszystkie postaci w galerii słowackich wykładowców zasługują na Order Uśmiechu, no ale wredzioli oceni historia tudzież PiS.. A że sam należę do tej grupy stęsknionych za Wami (no dobrze, może nie po równo :-)), którzy zawsze starali się przy Was być i wspierać (choć pewnie nie zawsze zgrabnie nam to wychodziło) to pozwolę sobie na troszkę prywaty: wracajcie już ! Bez Was świat tutaj w domu jest czasem tak przeraźliwie pusty.. :-(
A teraz troszkę z innej beczki, czyli rzeczy nieco bardziej lekkie - osobnik na zdjęciu nosi właściwie cechy obu płci, jednakże ostatecznie w moim skromnym mniemaniu jest..kobietą. Przynajmniej tak mi się to widzi, kiedy spoglądam na spinkę we włosach. aha, i zapomniałyście dodać co jest Waszym ulubionym zajęciem podczas wylegiwania się na kocu pod Drużbą.. bo na pewno nie opalanie.. ;-)
Czy coś się zmieniło przez ten prawie rok, kiedy byłyście na Waszym wymarzonym stypendium ? Hmm, na to pytanie odpowiedź przyniesie nam dopiero czas, jaki nastąpi po Waszym powrocie tutaj i na pewno nie są to jakieś zmiany widoczne na zewnątrz, lecz raczej w Waszych wnętrzach. Znów nowa wiedza, nowe przeżycia, nowe doświadczenia, trochę radości i czasem kilka smuteczków, ale summa summarum na pewno po raz kolejny porcja tej przydatnej pewności siebie i otwarcia na świat.. I uśmiechu dużo na buziach Waszych uroczych.. :-) Oby te ostatnie dni minęły jak najmilej i nie uciekały zbyt szybko.. Buziaczki dla Was i.. do zobaczenia.. :-):-*