14 stycznia 2007

Smutno












W Nowym Roku jest nam tu jakoś smutno...wszystko wydaje się być inne... ale mamy nadzieję, że to się zmieni... a może to dlatego, że Rumunki wróciły do domu na stałe???A co za tym idzie: w WC nie ma niespodzianek, nikt rano nie "ciochra" jak ja to mówię po przedpokoju, nie istnieje pojęcie "uzurpacja" łazienki, z lodówki nie śmierdzi "szwają", czyli starymi serami...a propos! wczoraj, jak Czikulinki pojechały, pierwsze co Agata zrobiła----> zaczęła czyścić lodówkę! Nasza lodówka jest teraz taka czysta, że mucha nie siada! Nastąpił podział pracy i od razu jest przyjemniej. Ja czyściłam półeczki z lodówki i stary, śmierdzący, spalony i ufyrflany waricz. No ale koniec narzekania...są też i dobre strony - przed wyjazdem Iza je poprosiła, żeby nie zamykały pokoju na klucz, a co za tym idzie ---> mamy wolny jeden pokój i balkon do dyspozycji... 13 stycznia miałyśmy zaszczyt zawitać do pokoju Czikulinek po raz pierwszy... ha ha:) A jeśli ktoś ma ochotę wpaść do nas, to zapraszamy...3 wolne łóżka czekają :) ktoś chętny? zostajemy tu jeszcze jakoś tydzień... no chyba, że nie zdobędziemy jeszcze do końca tego tygodnia wszystkich zaliczeń, ale bądźmy dobrej myśli...

W sumie przez cały tydzień jedna myśl zaprzątała nam głowę... NIECH JUŻ JADĄ I BĘDZIE ŚWIĘTY SPOKÓJ... ale gdy pojechały, to autentycznie zrobiło nam się smutno... tym bardziej, że się z nami nie pożegnały... tak trudno przyjść i powiedzieć 2 zdania... jutro wyjeżdżamy i wszystkiego dobrego! to tylko parę słów, ale byłoby miło... :/ Nie wiem, co Agata o tym myśli, ale ja tak właśnie czuję :(

POZA TYMI WSZYSTKIMI SPRAWAMI MAMY W 3 DUPY NAUKI I NAM SIę NIE CHCE UCZYć!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
WIęC TRZYMAJCIE ZA NAS KCIUKI!
POZDRAWIAMY!
BUZIAKI
A&A

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

a gdzie komentarze Tygryska??? jakoś się nie pojawiają tak często ostatnio, przez co wasz blog traci mase uroku... nie cały ale zawsze...

Anonimowy pisze...

Witajcie moje drogie devcata.. :-) Cóż, Nowy Rok przynosi zazwyczaj pewne zmiany (jak choćby w Waszym przypadku - wyjazd Rumunek, ale o tym później) i czasami odczuwamy tęksnotę za czymś nieokreślonym, czego jakby nam brakowało w pozornie dobrze znanym, a w rzeczywistości nieco już innym miejscu.. Na pewno powstawaniu takiego wrażenia sprzyja długa przerwa i świąteczny odpoczynek od uroków SJAD Drużba oraz samej Bratysławy w domu - wiadomo, że takie zmiany potrafią sporo pozmieniać w naszym spojrzeniu na otoczenie.. :-) Poza tym fotografie samego miasta, które ostatnio publikujecie, też różnią się od dotychczasowych, ponieważ są robione z innych ujęć, co zmienia trochę perspektywę.. Sam czas i klimat sesji też na pewno nie wpływa korzystnie na samopoczucie (o czym wie zresztą pewnie doskonale znakomita większość czytelników tego bloga) nawet w przypadku, gdy spotyka się tak dżentelmeńskich i pobłażliwych profesorów, jak Wasz wykładowca vseobecnej jazykovedy.. :-) Przynajmniej macie ładnie, bo u nas pogoda dodatkowo nie wpływa jakoś na nadmiar entuzjazmu do pracowitego zakuwania, gdyż oprócz może 1,5 dnia, kiedy świeciło słońce, jest po prostu beznadziejnie, zaś niebo ma najczęsciej barwę charakterystyczną dla bloków na drugim brzegu Dunaju.. Zresztą Wasze dotychczasowe oceny świadczą najlepiej o tym, że pomimo zrozumiałej niechęci do nauki (a komu się chce, no może oprócz Waszej opętanej żądzą pracoholizmu sąsiadki) idzie Wam świetnie, bo gdyby tak usiąść i policzyć Waszą średnią to.. hmm.. :-) Jeśli natomiast chodzi o Rumunki, to cóż, sprawa wydaje się być nieco dziwna.. Sam pamiętam, jak w pierwszych tygodniach Waszego pobytu próbowałyście wyjść im naprzeciw, zagadać, skumplować się - a tu echo, ściana jakiegoś dziwnego zachowania i alienacji, plus oczywiście niezaprzeczalnie mocne wrażenia wynikające z braku "udrzavania cistoty" w miejscu już przez Ciebie Asiu wspomnianym.. Wiadomo jak to jest: gdy jesteśmy gdzieś przez dłuższy czas, siłą rzeczy przyzwyczajamy się do rzeczy i ludzi tam obecnych i towarzyszących nam na codzień i nawet, gdy nic nas z nimi nie łączy, mimo wszystko brakuje nam ich, gdy znikają z naszego pola widzenia. No ale z drugiej strony one same też mogły się postarać, i powiedzieć czasem "Ahoj".. I te haszyszowe imprezy za zamkniętymi drzwiami plus utytłana puszka Pandory.. Cóż, pozostaje mi tylko pogratulować Wam zwycięskiej walki na froncie higieny kuchennej, zreszta jak Agatka coś sprząta, to tylko na wysoki połysk, można się wręcz przeglądać.. :-) Serio.. Poza tym, jak coś robicie wspólnie obie, to rezultaty są zawsze pochwały i naśladowania godne.. :-) Ciekawe, kto teraz trafi do pokoju obok jako Wasi sąsiedzi, w końcu rzeczywiście to już koniec semestru, no i miejmy nadzieję, że Portugalców nie zastąpi druga, jeszcze bardziej imprezowa ekipa.. :-/ Na razie powodzenia Wam moje drogie w ostatnich zaliczeniach, a szczególnie jutro z leksykologii, na pewno wszystko pójdzie dobrze, w końcu jesteście już weterankami i nie ma się co martwić.. :-) Trzymam za Was mocno kciuki, pozdrówcie ode mnie Blavę a same trzymajcie się cieplutko i oby nauka lepiej do głowy wchodziła.. Buziaki serdeczne pięciokrotne.. :-):-*****

Anonimowy pisze...

yh. w niecheci do nauki to sie łaczymy... :P ale obojetnie :)

inspiracje smakowe miesiąca: piwo z ginem ;] polecam;];];]

Anonimowy pisze...

Ja piwo z ginem polecam tylko hardkorowcom... bo potem się rozbija po Katowicach i robi mase innych dziwnych i mocnopijanych rzeczy... prawda Gosieńko?

A wczoraj w spiżu nam powiedzial pan jeden, że więcej niż 16 lat by nam nigdy nie dał :D

Pozdro 600 z Zabrza :]